niedziela, 2 marca 2014

Wasuretai. Prolog.

A zatem... *głęboki wdech*


Tak oto na tym blogu zaistniała pierwsza notka~

Po nieprzespanej nocy widzę podwójnie, ale to nic, jakoś daję radę... Na szczęście błędy podkreślają się na czerwono ^^"

A więc nie przedłużając, zapraszam do czytania~
No i komentowania~

Wasuretai - Chcę zapomnieć


Ciemność.
Wokół mnie była tylko ciemność. Gęsta, nieprzenikniona, ciężka... Jak smoła. Nie musiałem otwierać oczu by ją poczuć.
Cisza.
Spowijała mnie tak głucha cisza, że mógłbym usłyszeć jak krew szumi mi w żyłach. Gdybym cokolwiek słyszał.
Chłód.
Nieprzyjemnie wdzierał się w spokojną rzeczywistość, nadając mojemu umysłowi nieco trzeźwości.
Spokój.
Niczym niezmącony, wprost zachęcający do odpoczynku. Do snu.
Tak...
To tego właśnie chciałem. Zasnąć.
I już nigdy się nie obudzić...
***
Biegłem.
Tak szybko jak tylko pozwalały mi na to nogi. Ciężko dyszałem i zaczynało brakować mi sił, ale nie zatrzymywałem się. Potykałem się o własne stopy, ale z każdym upadkiem wstępowała we mnie odrobina nowej energii.
Musiałem biec dalej.
Nie mogłem się poddać.
Nie gdy byłem już tak daleko.
Uciec. Muszę uciec. Ucieknę. Już nigdy tu nie wrócę!
Szybkie bicie serca i kłucie w klatce piersiowej nie spowalniały mnie. Wręcz przeciwnie, dodawały mi skrzydeł. Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej biegłem tak szybko.
Czułem wiatr wokół siebie.
Wiatr owiewający chłodem moją twarz, dodający mi sił do dalszego biegu. Jakby popychał mnie przed siebie.
Został jeszcze tylko kawałek do granicy lasu. Gdy ją przekroczę będę wolny.
Wolność... Wolność. Wolność! Szybciej!
Przyspieszyłem. Pognałem przed siebie tak szybko jak umiałem, a wiatr rozwiał moje włosy.
Zupełnie jakbym leciał...
***
Powolnym krokiem przemierzałem korytarz. Echo niosło moje kroki, odbijając ich dźwięk kilka razy.
Wokół panowała gęsta atmosfera.
Byłem sam.
Uśmiechnąłem się.
Już nic mi nie przeszkodzi...
Westchnąłem głęboko i skierowałem się do znanego mi niewiadomo skąd pomieszczenia.
Żadnych okien, obdrapane ściany, podłoga w jeszcze gorszym stanie. Pod jedną z czterech szarych ścian była mała, twarda i niewygodna prycza. Na środku pokoju stał mały stolik, a na nim lampa naftowa, rzucająca na obskurne pomieszczenie nienaturalne światło.
Wzdrygnąłem się, sam nie wiedząc czemu. To miejsce budziło we mnie nieprzyjemne uczucia.
Bałem się.
Ignorując wszystkie myśli wszedłem w głąb pokoju i stanąłem w kącie. Znowu lekko się uśmiechnąłem.
Niedługo będzie po wszystkim...
Usłyszałem kroki. Ciężkie, powolne, głośne kroki. Chwilę później drzwi do celi otworzyły się z hukiem.
Stanął w nich wysoki, barczysty mężczyzna w średnim wieku. Miał ciemne, prawie czarne włosy i lekki zarost.
Na jego widok spięły się wszystkie mięśnie w moim ciele.
Nie miałem pojęcia, dlaczego tak się stało.
Mężczyzna usiadł na pryczy i wyczekująco wbił wzrok w kąt pokoju naprzeciwko mnie. Przez chwilę się nie ruszał, a ja wstrzymałem oddech.
Nagle dobiegł mnie pewien dźwięk.
Płacz.
Cichy, zduszony, jakby osoba, która go wydawała starała się nie dać nawet znaku swego istnienia.
Nie wiedząc czemu ogarnęła mnie wściekłość. Zacisnąłem ręce w pięści i zauważyłem, że w jednej z nich coś trzymam.
Nóż.
Srebrny, mocno zaostrzony, o pięknym kształcie.
Idealny.
Nie myśląc wiele wyszedłem z cienia, ściągając na siebie uwagę mężczyzny. Jego oczy rozszerzyły się z przerażeniem, co dało mi chorą satysfakcję. Mocniej zacisnąłem dłoń na nożu i zamachnąłem się nim. Wbił się w jego pierś jak w masło. Słyszałem jak krzyczy i czułem, że próbuje mnie odepchnąć, ale nie zwróciłem na to uwagi. Z beznamiętnym wyrazem twarzy spojrzałem mu w oczy.
- Zdychaj – wysyczałem, przekręcając nóż wokół jego osi.
Mocnym pociągnięciem wyrwałem go z klatki piersiowej mężczyzny, pozwalając ciepłym strugom krwi splamić moje ciało. Brutalnie chwyciłem go za włosy, odciągając jego głowę do tyłu. Widziałem dogorywający blask w jego oczach. W ostatnim momencie szybkim ruchem podciąłem mu gardło, wydobywając z niego charczące odgłosy rozpaczliwej walki o oddech. Ostatnie odgłosy, jakie mężczyzna miał kiedykolwiek wydać. Z pogardą odepchnąłem jego ciało, brudząc krwią posłanie.
Odwróciłem się i skierowałem w stronę kąta z którego wcześniej dobiegł mnie płacz, zostawiając za sobą krwawe ślady.
Gdy byłem już wystarczająco blisko zobaczyłem małą, skuloną postać. Nagle jej głowa odwróciła się w moją stronę, ukazując duże, zaczerwienione od płaczu błękitne oczy. Uniosłem rękę nad dzieckiem, chcąc pogładzić jego brudne, ciemne włosy. Ale zanim cokolwiek zrobiłem, ono zaczęło krzyczeć.
Krzyczało głośno, tak głośno, że aż musiałem zatkać uszy. Wypuściłem z ręki nóż, nawet tego nie zauważając. Cofnąłem się kilka kroków, obserwując przerażone dziecko, którego krzyk coraz bardziej wdzierał się do mojego mózgu.
Już po wszystkim.
Tak bardzo mi kogoś przypominało...
***
Obudził mnie mój własny głos.
Krzyczałem przez sen. Nie martwiłem się, że kogoś tym obudzę, moje nocne krzyki nie były niczym nadzwyczajnym.
Od długiego czasu co noc budziłem się, nękany koszmarami. Ciągle tymi samymi.
Błogi spokój, szaleńcza ucieczka, przerażenie, żądza mordu, krew...
Tak. Po pewnym czasie można się było do tego przyzwyczaić. I tak też zrobiłem. Coraz rzadziej krzyczałem.
Westchnąłem i przewróciłem się z boku na bok, otwierając oczy i wpatrując się w ciemność.
Ciekawe, która jest godzina...
Sięgnąłem po budzik i przysunąłem go do twarzy. Tak jak się spodziewałem, było nieco po czwartej rano. Jak zwykle. Odstawiłem zegarek i przeciągnąłem się.
Może jeszcze zasnę...
Nakryłem się kołdrą po sam czubek głowy i odepchnąłem od siebie myśli o koszmarze, który był już rutyną. Niezbyt przytomnie spojrzałem za okno, wpatrując się w nocne niebo, na którym lśniły gwiazdy. Uspokajany tym pięknym widokiem pomału zapadłem w sen.

4 komentarze:

  1. Yo! Historia w tej chwili jest naprawdę owiana tajemnicą i trudno w ogóle stwierdzić, co się ma w przyszłości wydarzyć. Także bardzo prologowy początek. Tajemniczo. Dobrze jest:)
    Widzę problemy z interpunkcją :D I to w bardzo podobnych strukturach :D Ale poza tym Twoja forma jest bardzo dobra. Równowaga pomiędzy typową narracją a psychologią, myślami, tymi poetyckimi, krótkimi, czasem jednowyrazowymi zdaniami.
    Główny bohater przez cały początek fragmentu był naprawdę... confusing. Trudno było go rozgryźć, zrozumieć, dlaczego to wszystko robi. Właściwie nawet przez moment wydawał się dwiema różnymi osobami. Dziwaczne. Ale wow. Dopiero w ostatnim fragmencie po gwiazdkach dało się zrozumieć, o co chodzi i właśnie ten ostatni fragment daje jakiegoś plusa do postaci xD
    Ogólnie jestem ciekawa, o co w tym wszystkim chodzi:3
    Już nie pamiętam, czy były jakieś inne błędy (xD), ale tu był jakiś taki logiczny, wyobratyczny zgrzyt:
    "Wiatr owiewający chłodem moją twarz, dodający mi sił do dalszego biegu. Jakby popychał mnie przed siebie." - rozumiem metaforę, ale właśnie spójrzmy logicznie - wiatr wieje prosto w twarz. wieje na ciebie od przodu, nie? a więc popycha cię do przodu, przed siebie? xD

    Weny, mnóstwo weny, work hard i nigdy się nie poddawaj! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oesu, serio, właśnie to zauważyłam XD Jestem idiotą XD
      Dzięki za miłe słowa ^u^ Hmm, myślę, że co nieco odnośnie bohatera się wyjaśni. Znaczy... Na pewno się wyjaśni, ale później~
      Co do interpunkcji - tak to jest jak się pisze koło pierwszej w nocy XD
      Jeszcze raz dzięki za miłe słowa~

      Usuń
    2. Nie ma sprawy :> Pleasure is mine xD

      Usuń
  2. Aka-chan ! :P To jest zarabiste (wybacz, z bez plskich znakow, ale to jest tablet, tego nieogarniesz xD). Zamiesc tez reszte swoich opowiadan ^^ Pamietaj Sebas-chan Cie lofffcia ;**

    OdpowiedzUsuń